Rodzice byli nauczycielami.
Matka – Marta Mayzlówna z Częstochowy, córka meistra hutnika od wielkich pieców, wytapiacza z huty Handkego i zubożałej szlachcianki spod Kalisza, którzy wędrowali w początku wieku po Europie od Pirenejów po Ural, wszędzie gdzie budował się wielki przemysł. Wszystkie z 7-ga dzieci rodziły się w różnych krajach boomu przemysłowego. Matka urodziła się w Rosji, ale zdjęcie bobaska, które wisi prze mną jest już sygnowane: „Cabinet de portrait a Paris – Strassbourg – 1910”. To 106 lat temu. Skończyła Seminarium Nauczycielskie w Chełmie, tam poznała mojego ojca.
Ojciec – syn kowala z dalekiego Podlasia, gdy skończył 16 lat i miejscową szkołę poszedł do miasta uczyć się dalej do Seminarium Nauczycielskiego w Chełmie.
Absolwenci Seminarium Nauczycielskiego byli kierowani do podchorążówki (szkoły podoficerskiej) konnej artylerii w Kamieńcu Podolskim. Tam też Witek Kasperski wylądował, służył pilnie nie przerywając pisania – był w redakcji bogatego w literaturę Rocznika Szkoły, którą w 1931 roku ukończył z wyróżnieniem w stopniu porucznika.
Dziadkowie z obu stron, fachowcy od ciężkiej roboty potrafili wychować dzieci na inteligentów. Ojciec Matki, Ślązak, polski patriota z Będzina nauczył się mówić po polsku dopiero po plebiscytach i po odzyskaniu niepodległości.
Dziadek ze strony Ojca mówił do śmierci po polsku i po rusku. Na Podlasiu, przed wojną, obok siebie żyły wsie polskie, ruskie i kolonie niemieckie. W zupełnej zgodzie.
Rodzice pobrali się w Janowie Lubelskim 1934 roku, następnie dotarli do Lublina, na Sławinek gdzie Ojciec został dyrektorem miejscowej szkoły. Kuratorium wynajmowało im piękną willę z dużym ogrodem, rodzina się powiększała. Ojciec zaczął studia na KUL’u.
Witold Kasperski pisał i tworzył.
Sumptem Kameny wydał 3 tomiki wierszy: „Dębowe Progi” w 1932 r., „Fale Mojej Rzeki” w 1933 r. i „Przemiany” w 1936 r., było to środowisko Czechowicza, który recenzował początki poezji Witka i cenił go wysoko. Po latach z przyjemnością dowiadywałem się, że m.in. w Domu Kultury w Brusie odbywały się wieczory autorskie poświęcone twórczości mojego ojca.
Natomiast w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. H. Łopacińskiego w Lublinie przechowywane są utwory ojca: „Przemiany” i „Fale mojej rzeki”. W 2013 roku podpisałem umowę licencyjną niewyłączną na korzystanie w pełnym zakresie z utworów ojca, to miłe, że został trwały ślad jego twórczości w miejscu z którego pochodził, które wspierał i kochał.
Aż trzasnął wrzesień’39.
Nikt nie chciał się pogodzić ze zmianą świata. Mobilizacja. Ojciec na konia i na front, bronił linii rzeki Bug. Jak wiadomo tak się złożyło, że wróg był z obu stron rzeki, zdezorientowany wycofał się pod Siedlce. Z kolegami na wzgórzu założyli stanowisko karabinu maszynowego, został zestrzelony, z uszkodzoną nogą, nie mając żadnej alternatywy złamał szablę i poddał się Niemcom. Pięć lat przesiedział w ciężkich warunkach w oflagu w Murnau, pisał co parę dni listy do żony, która biedowała ze starszym synkiem w kraju objętym hitlerowskim terrorem.
KK.